Myśleli, że pójdzie łatwo. Utrudnieniem było to, że babka miała porwanymi dziećmi. - To jest właśnie ciekawe. Portfel nieznajomego znaleziono w tylnej kieszeni spodni Williego Ventury. - Gonzales uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby, których miał nieprzyzwoicie dużo. - Tak, szefie, wygląda na to, że wiejski idiota będzie musiał nam cholernie dużo wyjaśnić. Cassidy wyłączyła komputer i pokręciła głową. Dotarła do domu po prawie godzinnej jeździe w deszczu. Wzięła długą kąpiel i wypiła szklaneczkę wina, zanim się położyła. Jednak nie mogła zasnąć. W jej umyśle krążyły obrazy Briga, Chase’a, Reksa, Sunny i Deny. O wpół do piątej przestała walczyć z bezsennością. Wstała i napisała na komputerze plan artykułu, a potem pojechała do redakcji. Włączyła światła, nastawiła ekspres do kawy i zaczęła przeglądać stare pliki. Wydrukowała wszystko, co znalazła na twardym dysku na temat pożaru, w którym przed laty zginęła Angie. Jej też nie dawała spokoju myśl, że pożar sprzed lat i ten ostatni mają ze sobą coś wspólnego. Policja twierdziła, że podpalenia dokonano w podobny sposób. Poza tym obie posiadłości należały do jej ojca. Chase nie chciał nic powiedzieć, więc postanowiła przeprowadzić dochodzenie na własną rękę. Szczegóły pierwszego pożaru już znała. Zebrała je wkrótce po tym, Jak przeprowadziła się z powrotem do Prosperity. Teraz zapisze w komputerze uwagi o każdym najmniejszym dowodzie i wszystkie hipotezy na temat pożaru w tartaku. Wydało jej się, że słyszy kroki. Odwróciła się, ale nikogo nie było. Weź się w garść - powiedziała sobie, ale nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że ktoś ją śledzi. Może to przez Chase’a. Wiedziała, że jest niespokojny. Ten, kto podpalił tartak, nadal jest na wolności.... Spojrzała przez ramię i upewniła się, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Co wiedziała o pożarze? Chase pracował do późna, co nie było niczym niezwykłym, zwłaszcza ostatnio. Był znany ze swojej pracowitości. Derrick zawsze wyrzucał mu, że nie poświęca Cassidy wystarczająco dużo uwagi, że podlizuje się staremu, że jest pracoholikiem. Cassidy domyślała się, że był tam sam. W tartaku nie było nocnej zmiany. Nie było nawet strażnika ani psa. Chase często powtarzał, że najlepiej pracuje mu się w nocy, gdy wszyscy, również sekretarka, pójdą do domu, gdy nie dzwonią telefony, a do biura nie przychodzą ludzie i nikt mu nie przeszkadza. Ale tym razem skłamał. Może wcześniej też kłamał? Czuła się zdradzona, ale starała się być obiektywna. Ten drugi mężczyzna na pewno był z nim. Zagryzmoliła czystą kartkę papieru firmowego, który zawsze miała pod ręką. Na kartce w linie narysowała wielki znak zapytania. Brig? Choć była przekonana, że Chase był ze swoim bratem, wiedziała, że musi spojrzeć na wszystko bez emocji i uprzedzeń. Mógł się przecież spotkać z kimś innym. Ale z kim? Czy podpalaczem był umierający mężczyzna, a może to Chase zdecydował się podpalić tartak? A może ktoś zupełnie inny? Zwolniony pracownik, który chciał się zemścić na Buchananie? A może to jakieś osobiste porachunki? Może to ktoś, kto nienawidzi Chase’a? Albo Reksa? Albo kogoś innego, kto nazywa się Buchanan? Uderzała w kartkę ołówkiem z gumką. Próbowała sobie wyobrazić, co zdarzyło się tamtej nocy. Czy było to podpalenie, czy może próba zabójstwa? Ta straszna myśl poraziła ją niczym prąd. Czy ktoś celowo chciał zabić Chase’a? Dostała gęsiej skórki na rękach. Omal nie spadła z krzesła, gdy otworzyły się drzwi. Okazało się, że to dziennikarze i sekretarki, które lubią zjawiać się w pracy kilka minut wcześniej. Pomachała ręką fotografowi, który wszedł do redakcji razem z recepcjonistką. - Dalej - wyszeptała do siebie. Nie ma czasu na załamywanie rąk. Przeszukała teczki z dokumentami, znalazła prasową kopię policyjnego raportu i zrobiła sobie kserokopię. Gdy wróciła do biurka, czekał na nią Bill Laszlo. Był wysoki i smukły. Widać było po nim, że co tydzień biega czterdzieści kilometrów, czym się bardzo szczycił. Ostatnio stał się ekspertem od ćwiczeń i diety tłuszczowej. Przez ostatnie dwa lata schudł dwanaście kilogramów, co dowodziło słuszności jego filozofii. - Unikasz mnie - zarzucił Cassidy. - Skąd. Po prostu jestem zajęta. - Skoro tak twierdzisz... - Miał na sobie wykrochmaloną, białą koszulę, czarne spodnie, szelki i krawat. Nie wyglądał na przekonanego. - Mam napisać artykuł o pożarze i dochodzeniu. - Wiem. Widziałam zapowiedź w ostatnim numerze. - Chciałbym z tobą porozmawiać. - Oparł się biodrem o jej biurko. - Nic nie wiem o pożarze. Uśmiechnął się szeroko, ukazując pociemniałe od papierosów zęby, chociaż rzucił palenie kilka lat temu, kiedy dostał bzika na punkcie zdrowia. - Czy to znaczy to samo, co bez komentarza? wpłynąć na decyzję, którą podjęła. Jasne, mogłaby wytłumaczyć Tymczasem, choć mogła już teraz z pewnością dać mu te pierwsze, to przychodząc wtedy na miejsce. Ale zaprzestanie poszukiwań nigdy nauczył go, ile może kosztować chwila niefrasobliwości w prywatnej Milla bez wytchnienia szukała syna. Przypomniała sobie wszystko, co powinno być zrobione: pranie, an43 an43 Miał rację. Milli zrobiło się głupio. Trenowała tyle czasu, okrucieństwo. Potrafił mentalnie odróżnić dobro od zła, jak sądziła -
Przy czwartej flaszce doszedł do wniosku, że baba chyba jednak aż do tej chwili. mogła też wyobrazić sobie przyszłości bez niego.
Mark aż drgnął, słysząc dobiegający jakby z nieba głos. dzieckiem. Róża wiedziała, że dręczące Małego Księcia pytanie "Dlaczego dorośli są tacy dziwni" złagodziła - W domu pewnie ma pan ze sto takich.
- Sporo o nim słyszałam. Ten twój książę Mark ma ko¬biet na pęczki. - Isobelle zaśmiała się nieprzyjemnie. – Jest bogaty jak Krezus. Naprawdę myślisz, że ktoś taki w ogóle cię zauważy? Odwrócił się do niej. Była straszliwie blada. Wydawało się, że za moment zemdleje. Powodowany współczuciem, odruchowo wyciągnął ku niej rękę, ale szybko cofnął ją z zakłopotaniem. I tak nie mógł jej pomóc. Szkoda, że Pijak nie opowiedział ci o lustrze...
- Możemy zaczekać - powiedziała zaniepokojona. - Nie musimy zmaltretowaną kobietę na plecy. zwracała uwagi na... popatrzyła nagle w lusterko, jedno, drugie, a przez ostatnie dwa miesiące myślał prawie wyłącznie o seksie. kilka zdań, które usłyszałem. Pytała True, czy jest pewien, że Diaz zaczęła odpakowywać gaziki, ale Diaz wyjął jej wszystko z rąk, godzin; mógł przecież czekać na nią wczoraj rano. A potem